Ostatnio dużo się mówi i pisze o „mowie nienawiści” w Polsce. Skupiamy się głównie na „mowie nienawiści” w mediach. Czy słusznie?

Moim zdaniem i tak, i nie. Jak wiadomo ryba psuje się od głowy. Zobaczmy jednak jak my zwykli zjadacze chleba odnosimy się w stosunku do siebie nawzajem w sklepie, w parku autobusie, prowadząc samochód czy dzwoniąc np. na infolinię. Z tym ostatnim mam bardzo dużo wspólnego. Pracując przy telefonicznej obsłudze klienta nierzadko słyszałem, inwektywy pod swoim adresem. Klienci, którzy dzwonią nie mają żadnych hamulców. Nierzadko ubliżając w niecenzuralny sposób. Wyzywają od głąbów, debili, idiotów. Są to najdelikatniejsze określenia. Niektóre nie nadają się do publikacji. Jednak nie tylko pracownicy infolinii są obrażani. Wystarczy chwilę postać np. w kolejce do kasy w dyskoncie spożywczym. Możemy usłyszeć taki stek inwektyw, że nawet szewc by się nie powstydził.

Z mową nienawiści spotykamy się codziennie nawet tego nie zauważając. Przesiąkneliśmy do szpiku kości. Weźmy przykład z kampanii wyborczej do samorządu w 2018 w internecie pojawił się o komunikat o mniej więcej tej treści:

Czas na DERAtyzację

Celowo słowo Dera jest z wielkiej litery. Mieszkańcy Gminy Dobra wiedzą Kim jest Teresa Dera. Wie to niemalże każdy mieszkaniec Gminy. W tym konkretnym przypadku słowo „Deratyzacja” jest jawnym atakiem personalnym na obecną na Wójt Gminy Dobra.

Słowo deratyzacja jasno kojarzy się z utylizacja szczurów, jest to więc w najczystszej postaci mowa nienawiści, która pojawiła się na terenie Gminy Dobra. Po wydarzeniach z Gdańska podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i zabójstwie Pawła Adamowicza prezydenta Gdańska słowo deratyzacja nabiera innego znaczenia. Na szczęście w naszym przypadku nie doszło do tragedii na miarę Gdańska.

Nie ma i może być przyzwolenia na taki sposób odnoszenia się do drugiej osoby. Powiedzmy więc razem wręcz krzyczmy Stop nienawiści!

Dawid Klich | 02.02.2019, 17:29 | Wiadomości